poniedziałek, 24 lutego 2014

Witaj w klubie (2013)

Witaj w klubie to film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Głównym bohaterem jest Ron Woodroof, którego życie toczy się na zabawie, gdzie towarzyszą mu alkohol, narkotyki i kobiety. Pewnego dnia dowiaduje się, że ma AIDS i zostało mu 30 dni życia. Początkowo nie wierzy, że może być chory, jednak po  przestudiowaniu broszur i artykułów uświadamia sobie jak wiele razy narażał się na zakażenie. Myśl, że został mu tylko miesiąc życia sprawia, że podejmuje walkę o swoje życie.

Film otrzymał Złotego Globa w kategorii najlepszy aktor w dramacie oraz najlepszy aktor drugoplanowy. Jest także nominowany w 6 kategoriach do Oscara.

Odgrywający główną rolę Matthew McConaughey bardzo się przyłożył do roli. Schudł i poddał się okropnej charakteryzacji. W tej fryzurze i włosach wyglądał okropnie, ale jakże prawdziwie. Nawet mówił z takim kowbojskim (choć taki pewnie nie istnieje) akcentem ...

Nie można przy okazji aktorów nie wspomnieć o grającym transwestytę. Rewelacyjnie się wcielił w tą rolę Jared Leto. Fantastycznie wypadali grając wspólne sceny z Matthew. Jennifer Garner jako pani doktor wypadła tu bardzo blado.

Film nie jest przyjemny w oglądaniu (a jeszcze dodatkowo nie pomagały mi kowbojskie klimaty), ale wciąga, skłania do refleksji i najważniejsze: porusza istotne tematy. Akcja toczy się w 1985 roku i panuje w tym czasie takie przekonanie, że AIDS to choroba homoseksualistów. To błędne przeświadczenie sprawia, że bohater zostaje sam z tą chorobą, a jeszcze jakby tego było mało sam jest homofobem, co nie ułatwia mu akceptacji samej choroby, a także np przyłączenia się do grupy wsparcia. Kolejną rzeczą są leki - ich dostępność, ale także nastawienie koncernu farmaceutycznego na zarabianie pieniędzy (co myślę nie zmieniło się od tamtych czasów, a dotyczy teraz np sporu o szczepionki). Bohater nie załapuje się na leczenie AZT, które jest w fazie testów na ludziach, czyli nie może się leczyć. Postanawia dostać je w inny sposób, niestety źródło się wyczerpuje i w sumie dzięki temu dostaje kontakt do lekarza w Meksyku. Po tym spotkaniu, świadomy wielu istotnych faktów postanawia obejść prawo i założyć tzw klub, w którym członkowie płacą składki, a w zamian otrzymują leki przedłużające życie. Niestety, żeby nie było tak pięknie wszystko zaczynają psuć przepisy prawa, a wszystko po to by pacjenci wrócili do szpitala, tak by zarabiać na nich oczywiście mógł kto inny.

Istotnym elementem filmu jest przemiana bohatera, który z hulaszczego pijaka staje się biznesmenem i nawet zaprzyjaźnia się z transwestytą. Ciekawy też jest fakt, że tak naprawdę trudno nam zwłaszcza na początku polubić bohatera, a potem odpowiedzieć jednoznacznie czy chęć dostarczania leków płynęła z chęci pomocy czy zarabiania pieniędzy. Nie miałam za to problemu z polubieniem od razu postaci transwestyty Rayona.

Witaj w klubie może nie powala, nie sprawia przyjemności, ale daje do myślenia i warto go obejrzeć chociażby dla Matthew McConaughey'go oraz Jareda Leto.

Witaj w klubie
gatunek: biograficzny, dramat
ocena: 7/10


7 komentarzy:

  1. To nie pierwszy film w którym McConaughey mówi z takim akcentem. On jest stworzony do grania "południowców". Mnie akurat film powalił, może nie przez historię. Ot, opowieść oparta na faktach. Podejrzewam że tysiąc takich czeka w szufladach scenarzystów. Film powalił mnie dzięki duetowi Leto-McConaughey. Majstersztyk kreacji. I żeby było jasne, nie chodzi mi o zgubienie wagi Matthew (nie uważam tego za powód do rozdawania oklasków. To żaden wyczyn z takim zapleczem trenerów,diet itd spuścić paręnaście kilo, czy w pół roku zrobić się na gladiatora). Chodzi mi o ich kreacje aktorskie. Naprawdę wielka sprawa. Gesty, mimika, wzrok. Zaś ostatnie sceny gdy Matthew wchodzi do domu i czekają na niego przyjaciele. To może ostatecznie poruszyć akademię filmową przy rozdawaniu najważniejszej nagrody filmowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. McConaughey'go do tej pory uważałam po prostu za zwykłego aktora (w Prawniku z Lincona mi sie podobał), a tu mnie zaskoczył. Zgadzam się, że waga aktorów to kwestia odpowiednich trenerów i diet, nic nadzwyczajnego. Film jest wart nagród filmowych, tylko mi nie podeszły kowbojskie klimaty, nie są w moim stylu :)

      Usuń
  2. Jak na razie nie mam ochoty na dramaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W dowód mojego uznania dla twojego bloga chciałabym nominować cię do liebster blog award :) Jeśli jesteś zainteresowana tą śmieszną zabawą to zajrzyj na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz, jak widzę pojawia się nazwisko Leto, przypomina mi się jego kreacja homoseksualisty i zaczynam śmiać się, jak miło kiedy :D o filie nie słyszałam nawet.. warto obejrzeć, choć obawiam się, że to nie mój klimat :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kowbojskie klimaty tez nie sa w moim stylu, ale warto dla Leto :)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz lub staniesz się obserwatorem, a jeśli jeszcze u Ciebie nie byłam zostaw mi namiary. Na pewno Cie odwiedzę !

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...